sobota, 24 sierpnia 2013

LOVE YOURSELF AND LOVE YOUR BODY. - Jesteś tym co jesz cz. 1.

Tym postem rozpoczniemy cykl o jedzeniu odchudzaniu, sporcie i wszystkim tym co związane z naszym ciałem.

Będę pisała o tym co jadłam i piłam żeby nie umrzeć z głodu i zgubić przy tym zbędne kilogramy oraz jak ćwiczyłam i co przynosiło mi największe efekty. Poli zaś, zdradzi wam sekret co jeść i pić aby czuć się lekko oraz czego używać aby poprawić jakość swojego ciała, włosów i paznokci. To tyle tytułem wstępu, zapraszamy. :))

Przejdźmy do sedna sprawy. Niecały rok temu zaczęłam walkę ze swoim ciałem. Ważyłam wtedy (choć bardzo trudno mi się do tego przyznać) 66 kilogramów przy wzroście 161 cm. Pewnego dnia obudziłam się rano i powiedziałam sobie "zaczynam się odchudzać!". Cel wspaniały, każda z nas ma taki średnio co drugi tydzień gdy zobaczy dawno nie widzianą koleżankę ze zdecydowanie lepszą figurę od naszej czy też naoglądamy się modelek w telewizji albo nie potrafimy się wcisnąć w jakiś fantastycznie obcisły ciuszek. Dlatego też każdy dawał mi tydzień, bardziej optymistyczni dwa. Po dokładnym zmierzeniu i zważeniu uznałam, że jest bardzo źle i przystąpiłam do walki o SIEBIE. Na chwilę obecną ważę 56 lub 57 kilogramów w zależności od dnia. Nie jest to jeszcze moja wymarzona waga ale pozwala mi się komfortowo czuć sama ze sobą, Nie będę kłamać jakie to wszystko jest lekkie i przyjemne, że jak przez tydzień będę jadła 3 ziarnka ryżu i nie będę wychodziła z siłowni będę miała figurę jak Kate Moss ale może dzięki opisie tego co mnie pomaga, któraś z was na tym skorzysta bo nie jestem alfą i omegą, wiele z was możne się ze mną nie zgadzać ale nikogo nie będę namawiać do postępowania według moich reguł. Opisuje tylko swój przypadek, w kolejnym poście na potwierdzenie tabelkę którą prowadziłam oraz zdjęcie sprzed odchudzania.
Przeszłam wiele diet, dietetyków, jadłam 500 kcal dziennie lub też nic nie jadłam szukając takiego sposobu żywienia który mógłby harmonizować z moim ciałem i duszą. 
Dzięki nadwadze przynajmniej nauczyłam się gotować a z opinii innych wynika, że wychodzi mi to co najmniej nieźle.

Dziś przygotowałam wam przepis na odkrytą ostatnio przeze mnie kanapkę, która jest bardzo lekka i czuje się po niej syta przez wiele godzin.
Inspiracja przyszła do mnie w momencie gdy miałam niezmierną chęć zjedzenia hamburgera (a najlepiej gdyby to był big mac) ale nie po to siedzę przeszło godzinę na siłowni żeby później nadrobić wszystkie stracone przeze mnie kalorie podczas jedzenia nadmuchanej kanapki. Postanowiłam więc że zmodyfikuję go trochę na bardziej lekki i pożywny tyle, że fantazja i smaki na tyle mnie poniosły, że koło hamburgera to nawet nie stało (ale może to i dobrze). :))

Składniki można oczywiście dopierać wg smaków, sama robię to bardzo często.

Potrzebne nam będą:

bułki grahamki 4 sztuki
pierś z kurczaka (ja posypuje ją przyprawą do grilla i piekę w piekarniku)
roszponka 1 opakowanie
rukola 1 opakowanie
cebulka kilka sztuk
rzodkiewka 4 sztuki
pomidorki koktajlowe 5 sztuk
ogórek 1 sztuka

Sos:
jogurt naturalny 100 g
pieprz i sól do smaku
2 łyżeczki cukru 
papryka słodka do smaku
bazylia 1 łyżeczka
oregano 1 łyżeczka
jeżeli ktoś nie może żyć bez majonezu można dodać 2 łyżeczki













Całość wkładam do rozgrzanego piekarnika na kilka minut, wtedy bułeczki są cieplutkie i chrupiące jak z piekarni.

 Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze:)